TWARZĄ W TWARZ Z …. Susaną Miller
Wywiad z ReporTango. The New York Tango Magazine Nr 22, listopad 2002
ReporTango: W jaki sposób tango pojawiło się w twoim życiu?
Susana: Cóż, rozpoczęłam moją przygodę z tangiem ponieważ pragnęłam zrobić w życiu coś pięknego. Także coś … wywrotowego. Byłam samotna, po rozwodzie, przechodziłam trudny czas, więc tango okazało się idealnym wyjściem. Tak więc zaczęłam chodzić na milongi, do szkół tanga, tych kilku, które wówczas istniały. Metody uczenia były wówczas zupełnie odmienne. Było to 15 lat temu (Susana udzielała wywiadu w 2002 roku), nie było wtedy takiego zróżnicowania jakie jest teraz. Wiele osób, które rozpoczynały wtedy ze mną, dziś zajmuje się tangiem profesjonalnie.
ReporTango: Wiedziałaś cokolwiek o tangu zanim rozpoczęłaś lekcje?
Susana: Nie, tylko tyle ile przeciętny Argentyńczyk w moim wieku mógł wiedzieć. Co prawda w dzieciństwie zetknęłam się z tangiem, jednak było to bardzo dziecinne przeżycie. Zwykłam chodzić z tatą posłuchać orkiestry Troilo, choć mój tata nie miał nic wspólnego z tangiem. Jednak Buenos Aires pachnie tangiem, a dźwięk miasta to po prostu tango. Miasta mają swoje odgłosy. W przypadku Buenos to dźwięk tanga właśnie. Żyjąc w tym mieście chcąc nie chcąc stykasz się z nim – tang słucha się w dzieciństwie, na ulicy, widzi się tańczących.. Ja jednak pochodzę z epoki rock’n’rolla, to była muzyka, której słuchałam.
ReporTango: Czy czujesz, że rock’n’roll ułatwił ci naukę tanga?
Susana: Czuję, że pomogło mi wiele rzeczy, którymi się zajmowałam, a pewnego dnia połączyły się one w tango. Każdy rodzaj tańca czy aktywności ruchowej pomaga w różnych innych zajęciach. Ja zajmowałam się wieloma z nich: ćwiczyłam jogę, taniec bioenergetyczny, balet, a dodanie ich do siebie pomaga w zajmowaniu się czymś tak nieschematycznym jak tango.
Poza tym miałam bardzo dobrych nauczycieli, uczyli z dużym wyczuciem i przede wszystkim z intuicją, ponieważ wówczas nie były jeszcze wykształcone sposoby uczenia. Poza nauką od wielu najlepszych nauczycieli, uczyłam się też od samych tańczących. Bardzo wciągnął mnie klimat milong, był to dla mnie nowy magiczny świat, nieznany, ale bardzo pociągający.
ReporTango: Kogo z nauczycieli wspominasz najlepiej?
Susana: Uczyłam się od wszystkich, którzy wówczas byli nauczycielami. Był wśród nich Pepito Avellaneda, Gustavo Naveira oraz Miguel Balmaceda, to on był dla mnie mistrzem. On jedyny uczył nas głównie chodzenia. Potrafił też przeprowadzić nas od rzeczy podstawowych do bardziej zaawansowanych. Pamiętam jak powtarzał nam bardzo istotną rzecz: ‘ by zajść daleko musicie rozpocząć bardzo blisko, by zajść daleko musicie zacząć od tego co najprostsze’. ReporTango: To idea, którą sama wprowadzasz do nauczania.
Susana: Tak, szczególnie w przypadku chodzenia. Uczysz się chodzić już pierwszego dnia, a prawda jest taka, że to bardzo trudne. ‘Chodzenie po chodniku’ na przykład, co to oznacza? Tango zawiera w sobie wiele abstrakcji. Wciąga nas ono za sprawą romantycznych powiązań z nim związanych. Tango to także postawienie obcasa przed palcami! Tak samo jak na ulicy (stąd chodnik). Widzisz początkującego spacerującego przy ‘pełni księżyca’. Mówisz mu: ‘Jest 9 rano, nie jest późno, ale jeśli nie zaczniesz iść spóźnisz się do pracy. A więc idź z otwartymi oczami, patrząc przed siebie, nie pod nogi.’ Ludzie na ulicy chodzą w taki sposób, w jaki my powinniśmy chodzić w tangu, a więc pamiętajmy jak to jest – chodzić po ulicy.
ReporTango: Posiadasz dobrą znajomość angielskiego. Czy uważasz, że to ważne przy uczeniu tanga?
Susana: Na szczęście znam angielski od wczesnego dzieciństwa. Mój dziadek pochodził z Chicago. Myślę, że znajomość języka ułatwia wiele rzeczy, ludzie tracą mniej czasu, czują się bardziej zintegrowani. W moim przypadku jest tak, że nie lubię być tłumaczona, ponieważ tłumaczem jest zwykle ktoś kto zna tango, ma więc swój własny pogląd na daną sprawę. Wolę więc tłumaczyć samą siebie.
ReporTango: Czy namawiasz swoich uczniów do uczestniczenia w milongach od samego początku, czy też radzisz im zaczekać jakiś czas, dopóki nie staną się lepszymi tancerzami?
Susana: Radzę podążać za własną intuicją. Jeśli nie czujesz się dostatecznie pewnie, prawdopodobnie to cię onieśmiela, ale także ma to związek z wewnętrzną zdolnością każdego z nas do stawania naprzeciw sytuacjom, które dla innych nie wydają się aż tak straszne jak dla nas. Musimy więc obserwować, chodzić na zajęcia, uczyć się, chodzić na milongi i uczyć się tam także. Po pewnym czasie dobrze jest skoczyć na głęboką wodę, nawet jeśli na początku towarzyszy temu strach. Tak samo jest z jazdą samochodem. Początkowo jesteśmy zdenerwowani, ale z czasem prowadzenie staje się intuicyjne. To samo z tańcem. Trzeba czasu aby poczuć, że tańczymy jak we śnie, bez stresu. Aby to poczuć należy pójść na milongę. Wygląda to trochę na zamknięte koło – aby zatańczyć na milondze musimy być zrelaksowani - abyśmy byli zrelaksowani musimy potańczyć na milondze.
ReporTango: A co sądzisz o nagranych na video lekcjach tanga?
Susana: Osobiście w tej chwili nie czuję potrzeby nagrania lekcji na video. Mogłabym ewentualnie coś pokazać, jednak w mojej metodzie, która jest bardzo cielesna, organiczna trudno byłoby wszystko pokazać, jak za naciśnięciem przycisku.
ReporTango: Nie uważasz, że mogłabyś pokazać jak te wszystkie kroki po prostu ‘powinny’ wyglądać?
Susana: W tangu milonguero możliwości robienia różnych kombinacji są nieograniczone. A więc jeśli ktoś nauczył się danego kroku w jakiejś sekwencji, ma wiele możliwości powtórzenia tego kroku w innych figurach, ponieważ poszczególne ruchy powtarzają się. Jeśli kładziesz nacisk na to, że im więcej kroków tym lepiej, to pozbywasz się ‘tangowości’ w tangu. Jest takie wyrażenie: ‘tangowość’, neologizm, który bardzo lubię.
Pozostawiasz tango pozbawione ducha; wygląda to jak choreografia tanga, jednak wewnątrz tanga nie ma, jest pustka. Potrzebujesz więc czasu by zrozumieć muzycznie i cieleśnie to co zostało zatańczone. Niektórzy, by tańczyć potrzebują interpretacji poprzez ciało partnera.
ReporTango: Czy nie-Argentyńczykowi trudniej jest zrozumieć tango?
Susana: Obcokrajowcy mają inne uwarunkowania, choć nie tak dobre jak te Argentyńczyków, którzy urodzili się i wychowali w Buenos Aires. Tango jest częścią kultury połączonej z historią. W tangu tkwi kultura ‘porteno’ dla tych, którzy chcieliby ją poznawać. Ci, którzy ją zrozumieli posiadają możliwości tangowe zbliżone do argentyńskich. Są tacy Argentyńczycy, którzy ich nie mają. Dlaczego? Po prostu nie lubią tej kultury. I tak mamy obcokrajowca, który ze mną tańczy, obejmuje mnie i mogę nie poczuć różnicy w trzymaniu między nim a Argentyńczykiem. Podczas lekcji używam wielu figur, wielu gier i ćwiczeń, które prowadzą do prawidłowego trzymania partnerki. Wychodzę z założenia, że ludzie na całym świecie posiadają te same uczucia, jak miłość, wrażliwość, złość, poczucie humoru. Tak więc możliwość zatańczenia tanga przez nie-Argentyńczyka jest taka sama.
ReporTango: Czy nie wydaje ci się, że poszczególne społeczeństwa charakteryzuje zachowywanie odległości między sobą, również w trzymaniu tanecznym?
Susana: Tak, latynosi posiadają inne możliwości ciała. To ma swoje dobre i złe strony. Jesteśmy bardziej przyjacielscy, skorzy do przytulenia. W Argentynie często się całujemy na powitanie i pożegnanie, w tangu więc nie jesteśmy sobie obcy. W innej kulturze jest trudniej. W bardziej rozwiniętych krajach wykształcił się podział na to co ‘męskie’ i ‘żeńskie’. Natomiast my naruszamy prywatne obszary innych. Jest to także coś co inni uznają za pomieszanie rzeczy.
Sprawa objęcia zaś ma się tak, że objęcie w tangu to to samo objęcie kiedy witamy się na ulicy z dawno nie widzianym znajomym. Ten kto to rozumie podchodzi z entuzjazmem do uczenia się. Tańczymy wówczas poprzez entuzjazm, a nie ‘atletyczne’ figury.
ReporTango: Czy termin ‘trzymanie zamknięte’ (close embrace) używany jest dla odróżnienia go od innego rodzaju tanga?
Susana: Tak. Powinno się jednak używać nazwy ‘tango salon’. A w obrębie ‘tango salon’ znajduje się ‘tango milonguero’, którym się zajmuję. Istnieją pewne charakterystyczne cechy tworzące taniec towarzyski. (tu w znaczeniu: wspólny, grupowy, tańczony razem) Dla przykładu: jeśli mam swoje miejsce nikt nie może podejść, kopnąć mnie, popchnąć, czy dotknąć. Oto podstawowe zasady by żyć w społeczeństwie, a także by tańczyć w nim.
Inną rzeczą, którą lubię jest to, że niektórzy traktują w tangu kroki jak sytuacje. Tango posiada zasadę poruszania się w lewą stronę, czyli przeciwnie do kierunku zegara. Jest to ładne w teorii, ale w praktyce nie zawsze występuje.
ReporTango: Nie tak się tańczy w Buenos czy zagranicą?
Susana: W Buenos Aires kierunek ten nie jest utrzymywany tak jak przed laty, ale zagranicą owszem. Nie chciałabym być melancholijna mówiąc, że przed laty wszystko było lepsze, ale prawdą jest to, że miło było patrzeć na tak utrzymujący się ruch po parkiecie. Mogłeś widzieć każdą ze zbliżających się par. To było jak strumień. Jeśli grano Pugliese strumień był wolny. To było jak fala, było czymś niesamowitym! A obecnie to zanikło…
Osoby kończące moją szkołę nadają ten kierunek bez zarzutu. W swoim sposobie uczenia kładę nacisk na podstawowe rzeczy – tańczenie po kole, muzykę, język ciała, komunikację, kierunek tańca. Jadąc do Buenos Aires moi uczniowie nie mogą powiedzieć, że nauczyłam ich rzeczy bezużytecznych.
ReporTango: Czy zauważasz rzeczy trudniejsze do zrozumienia przez twoich studentów?
Susana: Tak, oczywiście. Nauczyciel nie uczy, nauczyciel pokazuje. A studenci uczą się w różny sposób, ponieważ każdy z nich ma inną chłonność. To co starałam się zrobić to próba interpretacji, że parkiet jest po to by czuć się na nim wygodnie. Nasze sekwencje są bardzo złożone. Zawsze się mówi, że ‘tango milonguero’ jest proste. Nic takiego! Nauka ‘milonguero’ zajmuje 10 lat, a ile zajmuje nauka innego stylu? Tyle samo. By być dobrym tancerzem trzeba uczyć się latami. Dlaczego? By koordynować tak podstawowe sytuacje jak poruszanie się w przód, do boku i łączyć je na zasadzie dowolności, nie jak gdyby były wyuczone – do tego potrzeba doświadczenia i dobrego zrozumienia każdego z tych elementów. Tancerz ‘social’ (towarzyski, tańczący w grupie) powinien wiedzieć jak poruszać się w poszczególnych sytuacjach w sposób bardzo zwarty. Oto jaki jest styl ‘milonguero’ – wygląda prosto choć taki nie jest.
Po pokazaniu rzeczy skrótowych wprowadzam rzeczy bardziej nabudowane, złożone, a ilość ich w stylu ‘milonguero’ jest tak naprawdę niepoliczalna, jak ilość gwiazd na niebie.
Co do ‘stylu otwartego’ to różnica polega na tym, że istnieją w nim takie figury, których w ‘milonguero’ nie można zastosować. Niektórzy często spędzają dużo czasu nad nauczeniem się jakiejś figury, którą chcieliby wykorzystać na parkiecie. Użycie jej jednak zależy od ilości miejsca, czasem gdy miejsca jest mało nie możemy jej zatańczyć. Kiedy tłumaczę tę sprawę, okazuje się to kluczem do poruszania się po parkiecie.
ReporTango: A co sądzisz o sposobach uczenia?
Susana: Prawda jest taka, że nie jestem zbyt świadoma jak uczy się gdzie indziej. Jestem trochę jak szczur we własnym laboratorium. Z tego co widzę zagranicą istnieją bardzo dobrzy tancerze. Są osoby, które nieustannie podróżują wiele tańcząc i myślę, że są one też dobrymi nauczycielami.
Często widzę, że osoba, która zamierza uczyć się tanga przychodzi z jego bardzo romantycznym obrazem, następnie gdy zauważa, że ma powtarzać to jak nauczyciel tańczył 30 lat temu, czuje się obco w stosunku do tego.
Uczący się przychodzą z pracy czy studiów i potrzebują trochę rozrywki, a nie uczenia się aż do wyczerpania swojej energii. Z czasem może również zauważyć, że to czego został nauczony nie sprawdza się w praktyce. Dzieje się tak dlatego, że nauczyciele uczący bardzo spektakularnych rzeczy sami ich nie tańczą.
Zdecydowałam się uczyć nie tego czego oczekują studenci, ale tego co uważam, że jest dla nich najlepsze. Dlatego uczę ich rzeczy, które są w stanie zrobić i dopiero później wprowadzam bardziej skomplikowane. Chodzi o to, by już od pierwszego ćwiczenia byli bardziej zmotywowani, aby kontynuując dać im poczucie, że coś już uzyskali. Myślę, że to może pomóc początkującemu uzyskać wyższy poziom, bo wtedy, kiedy już się tam jest, oni nie odchodzą.
ReporTango: Czy często spotykasz początkujących podczas swoich podróży?
Susana: Jedziesz do Europy, gdzie tango jest tańczone od piętnastu lat i odkrywasz, że dawni tancerze albo starsi nauczyciele zdecydowali, że nie będą zajmowali się więcej tangiem, bo są zmęczeni. I tak jak oni, jest wielu zaawansowanych tancerzy, którzy przestali tańczyć. Nie znaleźli zachęty w tangu i myślą, że tango im się znudziło. Nie spełnili się, nie osiągnęli sukcesu i to ich zniechęciło. Dotarli do Tokio, a nie odwiedzili nawet Urugwaju. Jeśli robisz coś i czujesz, że robisz to z łatwością, czujesz, że wzbogaca to twoją duszę i karmi twego ducha, robisz to dalej.
ReporTango: Poprzednim razem przedstawiłaś interesującą koncepcję dotyczącą porównania wydarzeń tangowych z imprezami tanecznymi.
Susana: Myślę, że ‘tangowość’ tanga jest w imprezach, jeśli nie ma imprez, nie ma tangowości.
ReporTango: Nawet pomimo tego, że tango to „smutne uczucie, które się tańczy”?
Susana: Tak, jest to smutne uczucie, które się tańczy. Ale jeśli ktoś potrafi wyrazić uczucie, smutne czy nie, robi to z przyjemnością. Jeśli zostajesz w domu płacząc to co innego, ale przyjazne ramię i prosty fakt, że tańczysz daje poczucie zadowolenia i jest jak balsam na twoją duszę. Dlatego ludzie nadal chodzą tańczyć, nawet z bólem w duszy. Czasami, gdy tańczysz uczucie to przewyższa wszystkie pozostałe, które powodowały twój smutek lub melancholię i to jest bardzo dobre. W społecznościach tangowych, czasami przygotowywane są wydarzenia związane z tangiem, dlatego, że nie da się zorganizować samej imprezy tanecznej. Są rzeczy, które powodują, że impreza ta nie wychodzi albo nie jest atrakcyjna. To jak pójść do teatru, gdzie w niczym nie grasz. A tancerz to protagonista, nie dba o show, nie interesuje go słuchanie. To jest prawda. On chce grać. Dlatego impreza jest dobra, bo ty jesteś imprezą! Jesteś gwiazdą swojego filmu, to nie kto inny, to nie orkiestra ani para, która daje pokaz. Nie jest źle, jeśli organizujesz wydarzenie, ale jeśli to nie ty jesteś gwiazdą to nie ma imprezy. To jest coś co powinno być analizowane z różnych punktów widzenia,nalegałabym, żeby zbadała to prasa i społeczności tangowe. To byłoby dobre dla ludzi.
ReporTango: Czy nie brzmi to jak utopia?
Susana: To jest moja własna opinia. Mogą być inne, bardziej dokładne punkty widzenia. Moglibyśmy się zebrać i przeanalizować to wspólnie, bo w końcu wszyscy chcemy aby tango się rozwijało. Po pierwsze, właśnie dlatego i to jest najlepszy powód. Po drugie dlatego, że wszyscy kochamy tango i żyjemy tangiem, więc żeby komuś szło dobrze, nam wszystkim musi iść dobrze. Z tego co widzę, niestety często spotkać można egoizm. To tak, jakby niektórzy bali się, że inni zajmą ich miejsce i zbytnio go pilnują. I to osłabia grupy. Jeśli jeden organizator i instruktor robi pewnego dnia imprezę, nie może stworzyć jej tylko przy pomocy swoich uczniów, potrzebuje mieć przyjazny kontakt z innymi organizatorami w społeczności tangowej, tak, żeby wszyscy chodzili na imprezy do wszystkich. Nie powinni więc zabraniać uczniom chodzenia na inne milongi ani zabraniać wykładania innych ulotek na swoich imprezach. W dużych społecznościach jest to może mniej widoczne.
ReporTango: A jakie miejsce zajmuje muzyka?
Susana: Muzyka nie jest łatwa i jest kolejnym podstawowym składnikiem dobrej imprezy. To tak jakby robić ciasto bez mąki lub jajek. Jeśli muzyka nie jest dobra, nie zadziała. A muzyka nie jest łatwa do zrozumienia, ja sama jej nie rozumiem. To znaczy, jeśli dasz mi coś do posłuchania, powiem czy to nadaje się do słuchania czy nie, ale nie mogłabym być DJem na imprezie. Po pierwsze dlatego, że na imprezie potrzeba specyficznego rytmu. Impreza oparta na tangu ma zdefiniowany rytm, ponieważ serca ludzi biją w tym rytmie. Musisz wiedzieć jak dobierać muzykę do atmosfery imprezy. Na przykład, jeśli ludzie są zmęczeni, nie możesz zagrać czegoś bardzo brutalnego, ale też nie możesz zagrać czegoś co zmęczy ich jeszcze bardziej. Jeśli grasz milongę, nie możesz zagrać zestawu walców zaraz po tym. W Argentynie tańczyliśmy do ponad 2000 tang, podczas gdy w Europie i Stanach tańczą do ponad 4000, takich, których nawet my możemy nie znać. To nie znaczy, że to nie są tanga, tylko są to tanga do słuchania nie do tańca. Poza rytmem nie ma zabawy.
ReporTango: Jakie widzisz różnice między milongami w Buenos Aires i tymi zagranicą?
Susana: Wiele. Buenos Aires jest pretensjonalne, powierzchowne. W Stanach jest tego mniej. Na przykład podchodzą do ciebie, tam gdzie siedzisz, żeby poprosić do tańca, coś co w B.A. nigdy nie mogło by się zdarzyć w lęku przed odmową. W stanach możesz powiedzieć „Och, nie chciała ze mną zatańczyć!” ale nie ma tam tego strasznego lęku, który porteno mają przed ośmieszeniem. Jesteśmy większymi fetyszystami niż Amerykanie i jakiekolwiek ośmieszenie jest sytuacją nie do zniesienia. Amerykanie też nie lubią kiedy im się odmawia, ale znoszą tą sytuację inaczej. Tango zagranicą ma cechy, które lubię, na przykład brak pretensjonalności. Jest bardziej zrelaksowane, bardziej przyjacielskie. B.A jest bardzo wymagające co do poczucia kim jestem na milondze. Czuję, że życie nie powinno się zatracać w tangu, ale odzyskanie tanga w życiu może uczynić życie bardziej interesującym.
ReporTango: Czy tango uczyniło twoje życie bardziej interesującym?
Susana: Po pierwsze, przyniosło przyjemność tańczenia, spotkania z kimś innym. Dało mi znajomość mojej kobiecości, świadomość jaka naprawdę jestem w porównaniu z tym jaka myślałam, że jestem. Innymi słowy wzbogaciło mnie życiowo, także poza tangiem. Uświadomiłam sobie jaka jestem w stosunku do mężczyzn.
ReporTango: Czy bardzo się myliłaś co do tego jaka jesteś?
Susana: Tak, niektóre rzeczy były dla mnie bardzo odkrywcze. Co do moich zdolności. Myślałam, że moje poddanie było znacznie bardziej całkowite niż naprawdę było. I stanęłam przed faktem, że bałam się drugiej płci jak całej reszty świata. Nikt nie wie jak lękliwa jest przeciwna płeć w stosunku do swojej własnej. Zrozumiałam, że jeśli nie potrafię się poddać tangu, nie potrafię tańczyć. Żeby tańczyć muszę się poddać.
Tłumaczenie: Paulina i Janek